Dlaczego Panny Młode rezygnują ze swoich wymarzonych kreacji?

Dlaczego Panny Młode rezygnują ze swoich wymarzonych kreacji?

Dlaczego Panny Młode rezygnują ze swoich wymarzonych kreacji?

Wybór sukni ślubnej to dla większości kobiet jedna z najważniejszych kwestii w temacie planowania ślubu i wesela. Jednocześnie to jeden z tematów, który często spędza sen z powiek. Wybór odpowiedniej kreacji jest i ekscytujący, i bardzo stresujący – w końcu każda z nas chciałaby w dniu swojego ślubu wyglądać jak milion dolarów. I właśnie dlatego trochę dziwi mnie fakt, że wiele kobiet rezygnuje z sukienek, o których marzyły całe życie.

ZOBACZ: Bez ściemy. Właśnie tak wyglądają wizyty w salonach sukien ślubnych

Do takiego wniosku doszłam już dawno temu. Od kolejnych koleżanek słyszę, że kupiły suknię, ale „nie taką, jaka miała być na początku”, podobnie z resztą sprawa ma się na licznych grupach o tematyce ślubnej.

Suknię ślubną zakłada się tylko raz.

Teoretycznie. ?

Skoro marzysz o tiulowym dole to dlaczego wybierasz muślin? Nie chcesz wyglądać jak „beza”. Marzysz o prostej klasyce, a zamiast tego wybierasz księżniczkę. Dlaczego? By nie „zginąć” obok wysokiego męża. Niestety o takich decyzjach słyszę często.

Zastanawiam się dlaczego godzimy się na kompromisy i ostatecznie jesteśmy zadowolone „tak sobie”? Ślub to nasz dzień, to my mamy czuć się najpiękniej na świecie i mamy spełniać swoje marzenia związane z suknią. Nie mamy, nie cioci, nie koleżanki. Wiadomo – warto słuchać rad innych, bo oni widzą nas z innej perspektywy. Ale dobrze byłoby, jakby nasi doradcy posłuchali nas.

Dlaczego nie wybrałaś sukienki z wymarzonym trzymetrowym terenem? Bo wszyscy mówili, że będzie niewygodna. Okej, tylko czy suknia ślubna ma być wygodna? Czy to nie chodzi o efekt wow, spełnienie marzeń? Wygodne to muszą być buty do chodzenia na co dzień. Suknia ślubna? Niekoniecznie. Jeśli jest wygodna to będzie to miły dodatek. Taką kreację nosimy przez jeden dzień, chyba można trochę poświęcić swój komfort.

Ślubne grupy wsparcia nie pomagają.

Z lekkim przerażeniem czytam kolejne posty dziewczyn, które marzą o sukni z dużym rozłożystym tiulowym dołem, o księżniczce, ale z obawy przed „poszerzeniem” ostatecznie decydują się na zupełnie inny model. A bardzo często takie obawy mają naprawdę zgrabne i szczupłe dziewczyny! Odpowiednio dobrana sukienka Was nie „poszerzy”. To kwestia odpowiedniego dopasowania, podkreślenia talii, a przede wszystkim zachowania proporcji. Tutaj przewagę mają projektanci, którzy w razie potrzeby zmodyfikują suknię tak, żebyśmy mogły wyglądać i czuć się pięknie.

Wiecie dlaczego niektóre salony pozwalają zabrać ze sobą na przymiarki maksymalnie 3 osoby? Oczywiście, chodzi o miejsce (lub często jego brak), komfort towarzyszy, jak i samych Panien Młodych. Ale nie tylko… Im więcej osób, tym więcej opinii. Często bardzo różnych. Im więcej różnych opinii, tym ciężej podjąć właściwą decyzję. Właśnie dlatego warto zabrać wyłącznie najbliższe zaufane osoby, które nie tylko szczerze doradzą (koleżanki, które będą zachwycone każdą sukienką odpuśćcie), ale również wezmą pod uwagę nasz gust i nasze preferencje.

Na różnego rodzaju ślubnych grupach bardzo często pojawiają się posty dziewczyn, które wstawiają zdjęcia w różnych modelach sukienek i pytają inne Panny Młode, którą powinny wybrać. A czy sukienka nie powinna najbardziej podobać się nam? Wiadomo, że warto czasem posłuchać innych, ale tak jak w przypadku odwiedzania salonów ślubnych – im więcej osób, tym więcej opinii. A to często wprowadza zupełnie niepotrzebny chaos i zamęt.

Powiem Wam, jak było ze mną.

Chyba od zawsze wiedziałam, jaką suknię ślubną chciałabym mieć i wiedziałam, że w tym temacie nie jestem skora do kompromisów i ustępstw. Wiedziałam, że musi być tiul, musi być długi tren, musi być długi welon. Przymierzyłam różne modele – trochę dla świętego spokoju, trochę by utwierdzić się, że naprawdę chcę suknię, którą opisałam przez chwilą. Gdy wyszłam z przymierzalni w sukni z koronkową górą i muślinowym dołem – kreacja zachwyciła wszystkich. OPRÓCZ MNIE. Sukienka była bardzo ładna, ale nie czułam się w niej jak Panna Młoda. Taką kreację (tyle, że w innym kolorze) mogę założyć na każdą inną imprezę. Ale przecież taki fason mnie „wyszczuplił” – o ile można „wyszczuplić” osobę, która chudzinką nie jest. Według mnie taka sukienka w ogóle do mnie nie pasowała – na swoim ślubie nie miałam w planie wyglądać skromnie. Uśmiech na mojej twarzy pojawił się dopiero, gdy mierzyłam sukienki w kształcie litery A, z tiulowym dołem, bardzo długim trenem i długim welonem. Tak, czułam się wtedy jak prawdziwa Panna Młoda.

Tiulowa sukienka nie musi być bezą.

Spódnica może być uszyta z półkola zamiast z koła, a pod spód nie trzeba zakładać halek z kołem (lub z hula hopem, ups!). Moja suknia miała 7 warstw tiulu, co dało pożądany efekt. Nie chciałam „biednej” spódnicy – jak na bogato, to na bogato. Ciekawie została rozwiązana również kwestia trenu. Zamiast podpinać materiał, po prostu go zdjęłam. Mój tren był dodatkową spódnicą i w sumie był to chyba jedyny kompromis na jaki poszłam. Bardziej podobał mi się bogatszy tren, dopinany tylko z tyłu, ale posłuchałam się ekspertów – nie chciałam mieć jeszcze większej pupy, dlatego wybrałam nieco skromniejszą wersję. Tak więc na ślubie i początku wesela miałam piękny tren i długi welon, od pierwszego tańca wygodną i ciągle imponującą suknię.

Po co to wszystko piszę?

Bo bardzo się dziwie, jak łatwo niektórzy rezygnują ze swoich marzeń. Bo dziwie się, że niektórzy czyjeś zdanie stawiają ponad swoje. Bo może uda mi się niektórym Pannom Młodym dodać odrobinę odwagi. Mam przynajmniej taką nadzieję!

Suknie ślubne - dlaczego kobiety nie wybierają wymarzonych?

ZOBACZ WIĘCEJ:

Zdjęcia: Mizzle.pl / WhiteStory / Instagram / @berta

Zobacz również

Zostaw komentarz

Zostaw komentarz Twój adres e-mail nie zostanie ujawniony